piątek, 31 lipca 2015

Prolog


               Jesień nadeszła tego roku niespodziewanie. Poranek pierwszego dnia września był rześki i złoty jak jabłko, a opary z rur wydechowych i oddechy przechodniów skrzyły się w powietrzu jak pajęczyny, gdy przechodzili przez hałaśliwą ulicę, kierując się w stronę poczerniałego od sadzy, wielkiego budynku dworca. Dwie wielkie klatki grzechotały na szczycie wyładowanych wózków, które pchali rodzice, a zamknięte w nich sowy pohukiwały z oburzeniem. Rudowłosa dziewczynka wlokła się smutnie za braćmi, ściskając rękę ojca.
               - Już niedługo i ty pójdziesz do szkoły - pocieszył ją Harry.
               - Tak, za dwa lata - jęknęła Lily. - Ja chcę teraz!
               Ludzie rzucali zaciekawione spojrzenia na sowy, gdy cała rodzina przepychała się przez tłum w kierunku bariery między peronami dziewiątym i dziesiątym. Poprzez otaczający ich zgiełk dobiegł Harry'ego głos Albusa: jego synowie znowu powrócili do sprzeczki, którą rozpoczęli w samochodzie.


               - Ja nie chcę! Nie będę w Slytherinie!
               - James, znowu zaczynasz? - skarciła syna Ginny.
               - Ja tylko powiedziałem, że on może tam trafić - odrzekł James, szczerząc zęby do młodszego brata. - Przecież to nic strasznego. Może być w Slyt...
               Urwał, napotkawszy spojrzenie matki, i zamilkł. Stali już przed barierką. James zerknął trochę wyzywająco na brata, chwycił za rączkę wózka, który do tej pory pchała matka, i popędził z nimi prosto na barierkę. Chwilę później zniknął.
               - Ale będziecie do mnie pisali, co? - zapytał natychmiast Albus, wykorzystując czasową nieobecność brata.
               - Codziennie, jeśli chcesz - odpowiedziała Ginny.
               - Nie codziennie - odparł szybko. - James mówi, że większość uczniów dostaje od rodziców przeciętnie jeden list na miesiąc.
               - W zeszłym roku pisaliśmy do Jamesa trzy razy w tygodniu - powiedziała Ginny.
               - I nie musisz wierzyć we wszystko, co on ci opowiada o Hogwarcie - wtrącił Harry - Twój brat lubi sobie pożartować.
               Wszyscy czworo załapali za rączkę wózka i ruszyli naprzód, nabierając szybkości. Gdy byli już przy samej barierce, Albus skrzywił się ze strachu, ale do zderzenia nie doszło. Wynurzyli się na peronie numer dziewięć i trzy czwarte, zasnutym gęstym, białem dymem buchającym z czerwonej lokomotywy Ekspresu Hogwart. Niewyraźne postacie tłoczyły się w tych białych oparach, w których zniknął już James.
               - Gdzie oni są? - zapytał z niepokojem Albus, gdy szli peronem w stronę pociągu.
               - Nie bój się, zaraz ich znajdziemy. - zapewniła go Ginny.
               Ale w gęstych oparach trudno było rozróżnić twarze. Oderwane od ludzi głosy brzmiały nienaturalnie donośnie. Harry'emu zdawało się, że usłyszał, jak Percy robi komuś wykład na temat przepisów użycia mioteł, więc rad był, ze nie musi się zatrzymywać...
               - To chyba oni, Al - powiedziała nagle Ginny.
               Z mgły wyłoniły się cztery postacie stojące przy ostatnim wagonie. Harry, Ginny, Lily i Albus rozpoznali ich twarze dopiero, gdy do nich podeszli.
               - Cześć! - zawołał Albus z wyraźną ulgą.
               Rose, już ubrana w nowiutką szatę uczniów Hogwartu, powitała go promiennym uśmiechem.
               - Więc udało ci się zaparkować - zapytał Harry'ego Ron. - Bo mnie tak. Hermiona nie wierzyła, że zdam egzamin na mugloskie prawo jazdy. Myślała, że będę musiał rzucić na egzaminatora zaklęcie Confundus.
               - Wcale nie - powiedziała Hermiona - Bezgranicznie w ciebie wierzyłam.
               - Prawdę mówiąc, ja go rzeczywiście skonfundowałem - szepnął Ron Harry'emu, gdy razem ponieśli kufer Albusa i klatkę z sową do wagonu. - Zapomniałem o tym bocznym lusterku. A czy to takie ważne? Zawsze mogę użyć zaklęcia.
               Wrócił na peron i zastali Lily i Hugona, młodszego brata Rose, rozprawiających z ożywieniem o tym, do którego domu trafią, gdy w końcu i oni pójdą do szkoły.
               - Jeśli nie trafisz do Gryffindoru, to cię wydziedziczymy - powiedział Ron. - Ale nie nalegam.
               - Ron!
               Lily i Hugo zaśmiali się, ale Albus i Rose mieli poważne miny.
               - On tylko tak żartuje, przecież go znasz - powiedziały chórem Hermiona i Ginny.
    Uwagę Rona pochłonęło już coś innego. Zerknął znacząco na Harry'ego i pokazał mu coś głową. Gęsta para rozwiała się na chwilę i jakieś pięćdziesiąt jardów od nich wyłoniły się z niej trzy postacie.
               - Zobaczcie, kto tam stoi.
               A stał tam Draco Malfoy z żoną i synem, w czarnej pelerynie zapiętej pod szyję. Włosy trochę mu się przerzedziły, co uwydatniało ostro zakończony podbródek. Jego syn był tak podobny do niego, jak Albus do Harry'ego. Draco spostrzegł, że Harry, Ron, Hermiona i Ginny patrzą na niego, ukłonił się sztywno i odwrócił.
               - A więc to jest ten mały Scorpius - mruknął pod nosem Ron. - Rose, musisz być od niego lepsza we wszystkim. Dzięki Bogu odziedziczyłaś inteligencję po matce.
               - Na miłość boską, Ron! - powiedziała Hermiona, trochę rozbawiona, ale i trochę rozeźlona. - Musisz od razu napuszczać ich na siebie? Jeszcze nawet nie są w szkole!
               - Masz rację, przepraszam - odrzekł Ron, ale nie mógł się powstrzymać by nie dodać: - Ale za bardzo się z nim nie zaprzyjaźniaj, Rose. Dziadek Weasley nigdy by ci tego nie wybaczył, gdybyś wyszła za czarodzieja czystej krwi.
               - Hej!
               Pojawił się James. Pozbył się już swojego kufra, sowy i wózka i najwyraźniej kipiał od nowin.
               - Teddy tam jest - powiedział jednym tchem, wskazując na kłęby pary za sobą - Właśnie go widziałem! I zgadnijcie, co robi! Całuje się z Victorie!
               Spojrzał ze złością na dorosłych, najwyraźniej zaskoczony ich brakiem reakcji.
               - Nasz Teddy! Teddy Lupin! Obściskuje się z naszą Victorie! Naszą kuzynką! Zapytałem go, co robi...
               - Przerwałeś im? - żachnęła się Ginny. - Jesteś taki sam jak Ron...
               - ...a on mi powiedział, że ją odprowadza! I żebym spływał! Całuje się z nią! -- dodał, jakby się obwiniał, że nie wyraził się jasno.
               - Och, byłoby cudownie, gdyby się pobrali! - szepnęła Lily - Teddy stałby się na prawdę członkiem naszej rodziny!
               - Już i tak przychodzi na obiad cztery razy w tygodniu - zauważył Harry. - Może po prostu zamieszka z nami i będzie spokój, co?
               - No pewnie! - zawołał z entuzjazmem James. - Mogę nawet spać z Alem... Teddy mógłby zająć mój pokój!
               - Nie - powiedział stanowczo Harry - ty i Al zamieszkacie w jednym pokoju dopiero wtedy, kiedy zechcę, by zdemolowano mi dom.
               Spojrzał na stary wysłużony zegarek, który kiedyś należał do Fabiana Prewetta.
               - Dochodzi jedenasta, wsiadajcie.
               - I nie zapomnij ucałować od nas Neville'a! - powiedziała Ginny, ściskając Jamesa.
               - Mamo przecież nie mogę całować profesora.!
               - Przecież dobrze go znasz...
               James spojrzał wymownie w górę.
               - Tutaj tak, ale w szkole jest panem profesorem Longbottomem. Nie mogę wejść na lekcję zielarstwa i powiedzieć, że chcę go ucałować...
               Kręcąc głową nad głupotą matki, dał upust swoim uczuciom, kopiąc Albusa w łydkę.
               - To do zobaczenia, Al. Uważaj na testrale.
               - Mówiłem, że są niewidzialne! Sam mówiłeś, że są niewidzialne!
               Ale James tylko parsknął śmiechem, po czym pozwolił się matce ucałować, uściskał ojca i wskoczył do szybko zapełniającego się pociągu. Pomachał im od drzwi i wkrótce zobaczyli, jak pędzi korytarzem, szukając swoich przyjaciół.
               - Testrali nie trzeba się bać - powiedział Albusowi Harry. - Są to bardzo łagodne stworzenia, nie ma w nich nic strasznego. Zresztą i tak nie będziecie jechać do szkoły powozami, tylko popłyniecie łódkami.
               Ginny ucałowała Albusa na pożegnanie.
               - Zobaczymy się na Boże Narodzenie.
               - Trzymaj się, Al - Powiedział Harry, gdy syn przytulił się do niego - Pamiętaj, że Hagrid zaprosił cię w przyszły piątek na herbatkę. Nie zadawaj się z Irytkiem. Nie wyzywaj nikogo na pojedynek, dopóki się nie nauczysz, jak to się robi. I nie daj się prowokować Jamesowi.
               - A jak trafię do Slytherinu?
               To ostatnie zdanie wypowiedział szeptem, a Harry wiedział, ze tylko sam moment rozstania zmusił go do zdradzenia, jak bardzo się boi.
               Przykucnął, tak że twarz Albusa znalazła się trochę wyżej od jego twarzy. Spośród trójki dzieci tylko Albus odziedziczył oczy po Lily.
               - Albusie Severusie - powiedział tak cicho, że nie usłyszał tego nikt prócz Ginny, a ona taktownie udała, że macha ręką do Rose, która już wsiadła do wagonu - nosisz imiona po dwóch dyrektorach Hogwartu. Jeden z nich był Ślizgonem i prawdopodobnie najdzielniejszym człowiekiem, jakiego znałem.
               - Ale powiedz, że nie...
               - Jeśli tak się stanie, to Slytherin zyska wspaniałego ucznia. Dla nas to nie ma znaczenia. Al, ale jeśli ma znaczenie dla ciebie, to będziesz mógł sam wybrać Gryffindor. Tiara Przydziału weźmie to pod uwagę.
               - Naprawdę?
               - Tak było w moim przypadku.
               Nigdy tego swoim dzieciom nie mówił i teraz dostrzegł zdumienie na twarzy Albusa. Ale po chwili wzdłuż czerwonego pociągu zaczęły trzaskać drzwi i rozmazane w białych oparach postacie rodziców rzuciły się w stronę wagonów: nadszedł czas ostatnich pocałunków i przypomnień. Albus wskoczył do wagonu, a Ginny zatrzasnęła za nim drzwi. W najbliższych oknach tłoczyli się uczniowie. Wiele twarzy, zarówno w pociągu, jak i na peronie, zwróciło się w stronę Harry'ego.
               - Na co oni się tak gapią? - zapytał Albus, który z Rose wystawił głowę przez okno przedziału.
               - Nie przejmuj się - odrzekł Ron - Na mnie. Jestem bardzo sławny.
               Albus, Rose, Hugo i Lily wybuchli śmiechem. Pociąg ruszył, Harry szedł peronem, patrząc na szczupłą twarz swojego syna, już zarumienioną z emocji. Uśmiechał się, machając do niego, choć trochę mu było żal, że musi się z nim rozstać.
               Ostatnie kłęby pary rozwiały się w jesiennym powietrzu. Pociąg powoli zniknął za zakrętem. Harry wciąż unosił rękę w geście pożegnania.
               - Da sobie radę - powiedziała Ginny.
               Harry spojrzał na nią, opuścił rękę i z roztargnieniem dotknął nią blizny na czole.
               - Wiem
               Od dziewiętnastu lat blizna nie zabolała go ani razu. Wszystko było dobrze.




-- Dwa lata później --

               Peron numer dziewięć i trzy czwarte jak co rok, był zatłoczony przez rodziców z dziećmi. Słychać było podekscytowane głosy i też takie, które przypominały wielką histerię i niechęć do opuszczania domu. Chmury dymu wędrowały wesoło w powietrzu, a czas do odjazdu zbliżał się nieubłaganie. Lily przyglądała się tym zjawiskom nie pierwszy raz, lecz dopiero w tym roku nadszedł moment, kiedy i ona odjedzie stąd do Hogwartu.
               Tak długo wyczekiwany przez dziewczynkę moment w końcu nadszedł, lecz czy teraz tak bardzo tego chce. W głowie kołatało się mnóstwo myśli, wątpliwości i przeszywał ją strach. A jeśli sobie nie poradzi... Z rozmyśleń wyrwał ją jeden z braci.
               - Lil, jak myślisz, do jakiego domu Ciebie przydzielą? - zapytał podekscytowany Al, który już był na trzecim roku. Jako jedyny z całej rodziny jest w Slytherinie, ale kompletnie mu to nie przeszkadza. Przeciwnie, jest bardzo z tego dumny.
               - Nie wiem... - powiedziała przerażona Lily.
               Zawsze była przekonana, że Gryffindor jest jej przeznaczeniem, ale teraz nie była już niczego pewna.
               - Nie stresuj siostry - powiedziała stanowczo Ginny.
               - Bo widzisz mamo, w naszym przypadku już nic nie wiadomo - wtrącił James.
               Ginny spojrzała tylko z politowaniem na syna i odwróciła się by przytulić pocieszająco córkę. Ta zamknęła oczy i odwzajemniła gest matki. Cieszyła się, że jedzie do Hogwartu, wiedziała też o nim bardzo wiele dzięki braciom, którzy co rok opowiadali jej jakie mieli tam przygodach.
               Lily w pewnym momencie ocuciła się i zobaczyła, że naprzeciw nich zmierza Hugo z ciocią Hermioną i wujkiem Ronem. Od razu poprawił jej się humor. Dziewczyna podleciała do kuzyna i z entuzjazmem zaczęła rozprawiać jak bardzo się cieszy, że go widzi, że jadą razem do szkoły.
               Al i James popędzili już do pociągu znieść swoje wszystkie rzeczy i poszukać przyjaciół. Zostało zaledwie 5 minut do odjazdu pociągu z peronu. Rudowłosa spojrzała na swojego ojca, który pakował razem z wujkiem Ronem rzeczy jej i Hugona. Harry, gdy tylko skończył, podszedł do córki i delikatnie ją objął.
               - Jak się czujesz Kochanie? Wszystko dobrze? - spytał, próbując dodać jej otuchy.
               - Trochę się denerwuje... - powiedziała lekko spuszczając wzrok - Zawsze marzyłam by pojechać już do Hogwartu, zazdrościłam Alowi i Jamesowi, a gdy już nadeszła moja kolej... - westchnęła ciężko i przytuliła się mocniej do ojca, tak jakby nie chciała go już nigdy puścić.
               - Lily, wiesz mnóstwo o Hogwarcie, na pewno sobie poradzisz. - powiedział Harry.
               - Nie martw się mała, przecież cie tam samej nie zostawimy - oznajmił z uśmiechem James wychylając się z pociągu.
               Chłopcy wrócili na peron by pożegnać się ze swoimi rodzicami. Chcieli to załatwić jak najszybciej, bo ich przyjaciele już czekali na nich w przedziałach i wołali za nimi z okien. Obok było słychać Hermionę prawiącą swoje mądrości synowi i oczywiście pouczając Rose by nie zostawiała brata samego i opiekowała się nim. Lily uśmiechnęła się delikatnie na słysząc to i odwróciła się do rodziców. Ucałowała mamę na pożegnanie i podeszła znów do ojca.
               - Widzimy się na święta, uważaj na siebie - powiedział ojciec dając buziaka córce.
               Lily spojrzała ostatni raz na peron i na machających jej rodziców. Wsiadła do pociągu i przeciskając się przez tłum znalazła przedział gdzie siedziała Rose i Hugo. Przewidziała, że jej bracia za długo są w szkole by siedzieć z nią, więc zajęli miejsca w innych przedziałach ze swoimi znajomymi. Rudowłosa wychyliła się jeszcze raz przez okno i pomachała rodzicom. Zdawało jej się, że widziała łzy w oczach matki. Powróciła na swoje miejsce, a pociąg ruszył. Rozbrzmiał dźwięk maszyny i już nabierając prędkości minęli zakręt. Spojrzała w okno i uśmiechnęła się do siebie. "Teraz ja zaczynam swoją przygodę" - pomyślała.
    Prolog już za nami. Pierwsza część jest z książki Harry Poter i Insygnia Śmierci - "Dziewiętnaście lat później". Wprowadziłam to, ponieważ jest idealnym rozpoczęciem tej opowieści. Dalszą część dopisałam sama, a główny wątek opowiadania rozpocznie się, gdy Lily będzie na 4 roku.
    Zapraszam do śledzenia i niedługo pojawi się pierwszy rozdział.

6 komentarzy:

  1. Po pierwsze - cudowny szablon :) Bardzo mi się podoba, jest taki klimatyczny!
    Co do prologu to jest przyjemny - z pewnością skuszę się, żeby przeczytać dalsze rozdziały :) Bardzo lubię opowiadania o tematyce potterowskiej, a jeszcze nie czytałam żadnego o córce Harrego ;)

    Pozdrawiam!
    [piece-of-hannibals-heart]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że ci się podoba, a szczególnie dlatego, że stworzyłam go sama. Ja wpadłam tylko raz na blog o Lily Potter, ale większość jest o Rose jeśli chodzi o nowe pokolenie. Ja wolałam coś zmienić :)
      Dziękuje i pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Nigdy nie czytałam o nowym pokoleniu, to będzie dla mnie przyjemna nowość. Twój prolog czytało mi się bardzo lekko i przyjemnie. Choć nie wiem czemu, wydawało mi się ze Harry miał jednego syna xd
    Lily, wydaje mi się, będzie urocza kopią swojej babci tak ją sobie wyobrażam. Ogółem bardzo przyjemnie piszesz. Niebawem wezmę się za kolejny rozdział.. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry ma dwóch synów, Jamesa i Albusa :) No i oczywiście jeszcze Lily ;) Początek Prologu jest z ostatniej części książki, więc jest na pewno prawdziwy :P
      No może i trochę w tym racji. Zadziorna i bardzo miła.
      Zapraszam serdecznie do czytania :)

      Usuń
  3. Świetny pomysł, żeby z epilogu zrobić prolog!
    Lecę czytać dalej. :D

    OdpowiedzUsuń