piątek, 2 października 2015

Rozdział IX


               Stali tak jeszcze przez chwilę i gdy już ich wargi miały się złączyć, Lily zrozumiała co się właśnie dzieje. Odskoczyła przerażona od blondyna, a na jego twarzy zagościło zaskoczenie.
               - Nie! – powiedziała pretensjonalnie powstrzymując narastającą falę rozpaczy. W jej głowie pojawiło się milion negatywnych myśli i smutek. Odwróciła się na pięcie i nie czekając na reakcje towarzysz, pobiegła przed siebie. Nie wiedziała gdzie, ale była pewna, że chce jak najdalej. W oddali usłyszała tylko głośny krzyk Ślizgona.
               - Lily poczekaj! – wołał błagalnie Scorpius.
               Dziewczyna go nie słuchała i zbiegła z górki ledwo utrzymując się na nogach. Biegła przez las w stronę zamku. Nie chciała go widzieć, nie chciała z nim rozmawiać. Znów dzieje się to samo. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku. Nic jej w tym momencie nie sprzyjało, nawet drzewa, które boleśnie ją okaleczały gałęziami. Wszędzie miała zadrapania i siniaki. Gdy dotarła do skraju lasu i zauważyła mury szkoły, przystanęła na chwilę by odetchnąć. Oparła się o drzewo i schyliła. Łzy bezwładnie napływały jej do oczu, nie potrafiła tego pohamować. Wytarła rękawem szaty zimne policzki i pobiegła dalej bojąc się, że blondyn zdoła ją jeszcze dogonić.


               Na całe szczęście nie spotkała nikogo w zamku. Była to jedyna rzecz, która tego wieczoru jej sprzyjała. Gdy dotarła do portretu, wymamrotała pospiesznie hasło i weszła do środka. Za nią słychać było jeszcze kąśliwe uwagi Grubej Damy, która nie była zadowolona, że ktoś ją budzi. Dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i zatrzasnęła przejście. Teraz mogła odetchnąć. Stała w pomieszczeniu i nie wiedziała co ma zrobić, co myśleć. Nikogo nie było i nagle Lily osunęła się na podłogę i zaczęła płakać. Nie potrafiła już powstrzymać fali rozpaczy. Uwolniła cały żal, który w niej tkwił. Poczuła się jak zabawka, którą można wykorzystać. „Takimi mieli być przyjaciółmi?” pomyślała.
               Uspokoiła się po dłuższej chwili i stwierdziła, że musi odpocząć. Poszła do swojego dormitorium i od razu nie zwracając uwagi, czy ktoś śpi, czy nie, weszła do toalety. Przemyła twarz wodą, przebrała się w za dużą koszulkę swojego brata i położyła się do łóżka. Mimo starań i prób nie mogła zasnąć. Ślizgon zaprzątał jej cały umysł. Nie mogła sobie z niczym poradzić, przez to wszystko zaniedbywała tak wiele rzeczy. Czuła się strasznie, chciała jak najszybciej o tym zapomnieć. Trochę czasu spędziła na zmuszaniu się do snu, lecz udało jej się w końcu.

               Lily przemierzała długi korytarz w samotności, wciąż rozmyślając o wczorajszej sytuacji. Wyglądała jakby nie spała przynajmniej tydzień. Włosy miała nierozczesane, potargane i podkrążone oczy. Każdy napotykany człowiek patrzył na nią z politowaniem. Dziewczyna postanowiła sobie zmianę, lecz nie były związane z jej wyglądem. Koniec wszelkich problemów i zamartwień względem chłopaków. Nie miała już na to siły. Skupi się na tym co dla niej najważniejsze – nauka. Ostatnio bardzo kiepsko szło jej na zajęciach, więc teraz musiała to odbudować. Dzisiaj prócz pierwszych Eliksirów, miała Zielarstwo i Obronę Przed Czarną Magią, więc dobry początek, coś co akurat lubiła.
               Weszła do Wielkiej Sali i nie rozglądając się, usiadła przy stole Gryfonów. Nałożyła sobie marną porcję jajecznicy i tosta.
               - Hej! Słyszłaś co… - nagle podleciała Sophie, która raziła swoim entuzjazmem, ale gdy zobaczyła jak wygląda przyjaciółka, to od razu zrzedła jej mina. – Co się stało?
               - Nic wielkiego – odpowiedziała z udawanym uśmiechem rudowłosa, wciąż nie odrywając wzroku od jedzenia i namiętnie grzebiąc w nim widelcem. – Po prostu Scorpius powiedział żebyśmy zostali przyjaciółmi – Sophie się trochę rozluźniła, lecz wciąż nie rozumiała w takim razie czemu współlokatorka jest w takim stanie – A potem prawie się pocałowaliśmy.
               - Słucham? – zaczęła brunetka z przerażeniem – Ja mu pokaże! Pieprzona, bogata, tleniona małpa! Jaja mu urwę! No niech ja go tylko spotkam… - piszczała rozwścieczona i już rozglądała się po sali by ruszyć do ataku.
               - Daj spokój Sof. – powiedziała Lily obojętnym tonem. – Nie ma co tracić nerwów, po prostu przyszedł czas by zająć się ważnymi sprawami. A teraz powiedz mi co się stało.
Gryfonka od razu sobie przypomniała co miała opowiedzieć przyjaciółce.
               - Słyszałam od Sam…
               - O masz – skomentowała z nieudawaną męką rudowłosa, Samantha jest najgorszą plotkarą w szkole, Lil nigdy nie słuchała jej głupiego gadania, lecz widząc groźny wzrok brunetki od razu dodała i oparła rękę o brodę by oznajmić, że słucha – Kontynuuj.
               - A więc, jak mówiłam – zaakcentowała – Słyszłam od Sam, że twój ojciec znęca się nad Ślizgonami. Wczoraj dał im tak popalić i nie uwierzysz na kim najbardziej się skupił, Scorpiusie – wypowiedziała jego imię z wrednym uśmieszkiem.
               - Nie ma co się dziwić – odparła niewzruszona Gryfonka – W końcu nas widział wczoraj, ale spokojnie, dzisiaj wspomnę by odpuścił, bo nasza znajomość się skończyła. – dokończyła dojadając tosta.
               Dziewczyna lekko się uspokoiła, ale też wciąż nie wiedziała jak reagować. Przyjaciółka zachowywała się bardzo dziwnie, nie wzruszały ją żadne słowa, nawet to, że wspomniała o blondynie. Całkowita obojętność na każdy fakt. Postanowiła zostawić tą sprawę tymczasowo w spokoju.
               Sophie zaczęła zauważać poprawę w zachowaniu rudowłosej. Zaczęła się skupiać na lekcji i o dziwo, w dzisiejszym dniu robiła obfite notatki na Eliksirach. Była tak skupiona, że żaden szelest czy stukanie o ławkę by jej nie wybiło z rytmu. Brunetka dzięki temu zaczęła spokojniej patrzeć na to wszystko. Stwierdziła, że pewnie to co się stało ze Scorpiusem to tymczasowe i szybko jej przejdzie. Nawet przy obiedzie była bardzo ożywiona. Gdy Lysander i Lorcan przysiedli się do niech to śmiała się i dogadywała. Dodatkowo, co była wielkim wyczynem, zdaniem Sof, ruda zjadła cały obiad bez problemu.
               - Chodźmy Lil, zaraz zaczną się zajęcia – pospieszyła przyjaciółkę.
               - Jasne, cześć chłopaki! – blondyni pomachali dziewczyną z wielkimi uśmiechami i wrócili do swojego posiłku.
               Niestety, dziewczyną zagrodził drogę wysoki, błękitnooki blondyn, który wyczekiwał na spojrzenie na niego przez pannę Potter. Ruda nie podnosząc głowy na towarzysza cała pobladła, jakby ciepło z jej ciała odeszło. Wesołe iskierki, które miała jeszcze przed chwilą, zniknęły. Na ich miejscu pojawiło się zimne, puste spojrzenie. Usta zacisnęła w cienką linię, a dłonie w pięści.
               - Czego chcesz, Malfoy? – syknęła jadowicie niczym wąż.
               - Chciałem wyjaśnić… - nie zdołał dokończyć, bo dziewczyna automatycznie na niego naskoczyła.
               - Miałeś czas wczoraj na rozmowę, dzisiaj nie mamy już o czym rozmawiać. – wycedziła drwiąco – Jeśli takimi właśnie mieliśmy być przyjaciółmi, to stanowczo odmawiam. Nie mam zamiaru bawić się w twoje gierki. Wiesz co by było najlepszym rozwiązaniem? – w tym momencie spojrzała na niego morderczo, a chłopak aż zbladł – Jakbyś trzymał się ode mnie z daleka. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. A teraz zejdź mi z drogi, bo mam zajęcia.
               Chłopak spojrzał na nią błagalnie. Widać było, że naprawdę nie chciał sprawić jej przykrość, a na pewno nie takiego bólu. Stało się i nie wiedział jak to odkręcić. Stał tak jeszcze przez chwilę, wyczekując jakiejkolwiek reakcji ze strony rudowłosej, ale nic nie zrobiła. Ze spuszczoną głową zrobił jej miejsce by mogła przejść. Ona stanowczym krokiem wyminęła Ślizgona i wyszła z Sali.
               Całej sytuacji przyglądała się Sophie z otwartą buzią. Nie wiedziała co ma powiedzieć, czy opieprzyć blonydna, czy pocieszyć w jakiś sposób. Wyglądał na takiego przybitego. Podarowała mu tylko przepraszające spojrzenie i wybiegła za przyjaciółką.
               - Co ty wyprawiasz? Chciał cię przeprosić! – powiedziała błagalnie Sophie niedowierzając zachowania rudej. Obie przystanęły.
               - No i co mnie to obchodzi – warknęła Lily – Myśli sobie, że będę jego zabawką? Nie będę ofiarą Ślizgona, stać mnie na coś lepszego. Pewnie tak samo traktuje inne dziewczyny. Ten typ tak ma! W końcu to Malfoy, znam ich rodzinę i dokładnie wiem do czego są zdolni by kogoś zamanipulować! Nie będzie mnie tak traktował. – powiedziała z wrzącą złością w głosie – A ty! Jako moja przyjaciółka powinnaś mnie wspierać, a nie jeszcze dokładać!
               Sophie stała jak wyryta. Nie docierał do niej to wszystko. „Kompletnie jej odbiło” pomyślała. W końcu otrzeźwiała na tyle, że mogła mówić.
               - Jestem twoją przyjaciółką, chce ci pomóc, a ty to odrzucasz! Zobacz jak się zachowujesz! Wczoraj broniłaś go rękami i nogami przed ojcem, a dzisiaj? Najpierw się zastanów nad tym co mówi i przyjdź do mnie, bo sama nie wiesz już czego chcesz. – Sof nie czekając na odpowiedź odeszła w stronę szklarni.
               Lily stała tak przez chwilę i wpatrywała się w stronę przyjaciółki, która właśnie odeszła. Nie zgadzała się z tym co powiedziała, powinna ją wspierać. Ślizgon ją zranił i potraktował jak zabawkę, nie będzie sobie na to pozwała. Postanowiła, że nie ma najmniejszego zamiaru jej przepraszać, bo uważała, że nie ma za co. Sophie w końcu zrozumie swój błąd i wróci.
               Ruda dotarła na zajęcia spóźniona. Weszła, przeprosiła profesora i spojrzała na swoje miejsce. Jej współlokatorka nie miała zamiaru odpuścić, usiadła z Margaret Smith – czarnoskóra dziewczyna o karmelowych oczach, bardzo mądra, lecz cicha. Gryfonka stała w progu i przyglądała się temu zjawisku. Wywróciła teatralnie oczami w ich stronę, ale po chwili wyrwał ją z tego nauczyciel.
               - Lily, zajmij proszę wolne miejsce obok Leona.
               Leon River – chłopak przeniósł się na trzecim roku do Hogwartu i z tego co się orientowała, to wcześniej uczęszczał do Durmstrangu. Z reguły miły chłopak, ale nie zbyt udzielał się w towarzystwie. Zazwyczaj spędzał czas w bibliotece, bądź w Pokoju Wspólnym i czytał różne książki. Chłopak był dość wysoki i barczysty. Szatyn o oliwkowych oczach i uroczych dołeczkach. Wygląda na dość sympatycznego.
               Ruda usiadła obok chłopaka i rozpakowała rzeczy. Posłał jej jedynie niewinny uśmiech i skupili się na lekcji. Oboje tak samo robili notatki najważniejszych rzeczy.
               - Dzisiaj będziemy zajmować się czyrakobulwami. Jest to nowa odmiana, która dojechała miesiąc temu do sprawdzenia. Są wyjątkowo kapryśne i wredne, jednak pięknie wyglądają jak się nimi dobrze zaopiekuje. Dzisiaj to będzie wasze zadanie – powiedział Neville rozdając przy tym swoim uczniom maski, rękawiczki, okulary i kombinezony ochronne. – Będziecie musieli podciąć im liście w literę V, by przy nasadzie było ich jak najmniej, a następnie przesadzić do oddzielnych doniczek. Jednak uważajcie, bo jak źle wykonacie pierwsze zadanie, to roślina może zacząć pluć jadem, dlatego macie kombinezony. Jednak prosiłbym uważać i stać się nie doprowadzać do tego stanu. Na doniczkach macie namalowane kółko, które pokazuje wam gdzie jest przód. Panie Ethas! Nie można obrywać jej liści rękami, to je tylko bardziej rozwścieczy i może szybciej uschnąć. – ostrzegł profesor, a Paul jak automat uniósł ręce do góry.
               Lily i Leon dzielnie robili notatki i przebrani już w pełny zestaw ochronny, stanęli przy swojej roślince.
               - Proszę podzielić się zadaniami i zacząć pracę. Przy okazji dodam, że będziecie się nimi opiekować do końca roku i co tydzień doglądać.
               Rozpoczęła się praca nad rośliną. Ruda i szatyn ustalili między sobą, że ona będzie podcinać, a on przesadzi. Bez zbędnego gadania chłopak przystał na ten układ i przyglądał się chirurgicznej precyzji z jaką Lily udawało się podcinać listki. Robiła to bardzo delikatnie i co chwilę sprawdzała czy wszystko jest w porządku.
               - Wprost idealnie – skomentował chłopak przypatrując się jej pracy nie ukrywając podziwu.
               - To po prostu wrodzony talent – dorzuciła Gryfonka wciąż skupiona na swoim zadaniu.
               - I skromność – zaśmiał się zielonooki.
               Lil uśmiechnęła się tylko i dokończyła podcinanie. Wyszło jej całkiem ładnie.
               - Czemu przeniosłeś się do Hogwartu? – zapytała nagle.
               - Moja mama stwierdziła, że „nie powinienem marnować talentu w takiej szkole” – Lily zaśmiała się słysząc jak chłopak parodiuje głos swojej matki – Dlatego tu jestem. Dużo słyszeliśmy na temat Hogwartu i wszyscy twierdzą, że jest najlepszą szkołą Magii i Czarodziejstwa. Ja powoli też zaczynam się do tego przekonywać.
               - Wątpsz? – spojrzała na niego ostrzegawczo.
               - Pani wybaczy, jak mogło mi to w ogóle przejść przez myśl? Przecież to magiczne i pełne wybitnie uzdolnionych uczniów miejsce! – ukłonił się do niej teatralnie, a ta zaśmiała się głośno.
               - Dobra, dobra, teraz twoja kolej. – ponagliła kolegę. Chłopak złapał pewnie za roślinkę i podniósł ją w górę. Wyglądała jakby spała. Oczy były zamknięte, a karłowate nóżki zwisały leniwie.
               - Zobaczcie! Właśnie tak wygląda precyzyjnie wykonana praca – powiedział Neville gdy Leon przenosił sadzonkę do innej doniczki. – Brawo! 20 punktów dla Gryffindoru.
               Lily i Leon spojrzeli po sobie z szerokimi uśmiechami.
               - Dobra z nas drużyna. – powiedział River posyłając jej szczery uśmiech. Ruda od razu zwróciła uwagę na jego urocze dołeczki. Nie mogła się powstrzymać by nie odwzajemnić tego gestu. Szatyn tak bardzo poprawił jej humor.
               Po zakończonej lekcji Gryfoni ustawili swoje doniczki w odpowiednim miejscu i wyszli. Za chwilę miała zacząć się Obrona Przed Czarną Magią. Panna Potter razem z nowym kolegą dalej kontynuowali rozmowę przez całą drogę. Nie odchodzili od siebie na krok. Gadali o wszystkim i o niczym. Lily dowiedziała się, że chłopak nie za bardzo ma tu znajomych. Doszedł w trzecim roku nauki, więc większość osób już miała swoje paczki i stwierdził, że „nie będzie się wpychać tam, gdzie go nie zapraszają”. Uznała to za bardzo dorosłe zachowanie. Nie zmuszał nikogo do swojego towarzystwa, ale dało się odczuć, że jest bardzo inteligentny i – o dziwo – szarmancki. Za każdym razem jak przechodzili przez drzwi to ją puszczał. Zachowywał się jak prawdziwy gentelman. Lily to bardzo zaimponowało, polubiła go.
               Lekcja OPCM minęła bardzo sprawnie. Ćwiczyli zaklęcia obronne i starszy Potter dobierał ich w pary według umiejętności. Tym sposobem rudowłosa znów trafiła z szatynem. Tylko tym razem grali w przeciwnych drużynach. Harry skupiał się w większym stopniu na osobach, którym nie wychodziło, więc mała część klasy w spokoju urządzała sobie walki. Gdy zadzwonił dzwonek Lily została w sali. Powiedziała by Leon szedł już, bo musi porozmawiać z ojcem. Poczekała chwilę aż wszyscy wyszli i usiadła przy ławce.
               - Co cię do mnie sprowadza – zapytał badawczo okularnik.
               - Tato, nie znęcaj się nad Ślizgonami, to nie ma sensu.
               - Ale ja… - przerwała mu szybko, bo wiedziała, że i tak zaprzeczy.
               - Po prostu nie wyżywaj się na nich, bo wczoraj wdziałeś moją rozmowę ze Scorpiusem. Zakończyłam z nim znajomość, nie musisz się przejmować. Jedynie nie chce by ktoś cierpiał przez rodzinne sprawy, dobrze?
               Harry odetchnął spokojniej i podszedł do córki by ją uściskać. Ta odwzajemniła gest i zmierzając już do wyjścia, rzuciła mu tylko przelotny uśmiech.

No i jest już. Normalnie w ostatnich minutach, ale dałam radę. Wybaczcie, że tak.
Troche niestety nudny ten rozdział, miałam na zakończenie trochę inny pomysł, ale spoko, jakoś to jeszcze rozpracuje. Na razie takie typowe "zapchaj dziura". Mam nadzieje, że nie jest aż takie kiepskie jak ja sobie myślę.
Buziaki Kochani!

9 komentarzy:

  1. Nudny? O czym ty mówisz?!
    Scorpio zachował się nie fair w stosunku do Lily, ale powinna mu trochę odpuścić. Wybacz mu! C:
    Z Sophie się zgadzam, a Lil mnie zirytowała tym swoim "wszystko wiem najlepiej". Powinna się zastanowić chociaż nad słowami przyjaciółki.
    Neville to best nauczyciel :D
    I fajnie, że Harry się już nie znęca nad Ślizgonami, lubię ich.
    xx
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm nie do końca zgadzam się co do tego, że Scor się źle zachował. Właśnie, nie do końca taki był mój przekaz w tym rozdziale.
      Sophie to bardzo wartościowa postać w opowiadaniu.
      Neville kocham sama <3 Jeden z moich ulubionych.

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jejku, bardzo Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale rok akademicki ruszył z kopyta i zabrakło czasu.
    Od początku wiedziałam, że ten cliffhanger z poprzedniego rozdziału jest tylko zapowiedzią jakiegoś zwrotu akcji. Jak widać, nie myliłam się! Cieszę się, że „romans” — czy też relacja — między Scorpiusem oraz Lily nie rozwija się tak szybko. Wbrew pozorom bardzo się cieszę, że do tego pocałunku (jeszcze) nie doszło.
    Harry Potter znęcający się nad Ślizgonami? Ciekawe, nigdy bym nie pomyślała, że okaże się taki mściwy i że będzie traktował ludzi przez pryzmat tego, w jakim są domu. Wydawało mi się, że jest ponad to. Jak widać przyłapanie Lily z synem Malfoya nieźle musiało go rozwścieczyć ;-)
    Hmmm, reakcja Sophie na wieść o rozmowie Lily i Scorpiusa jest dość… dziwna. Z jednej strony doskonale rozumiem, skąd się wzięła — w końcu jej przyjaciółka wygląda jak sto nieszczęść i jest wyraźnie przygnębiona — ale z drugiej nie jest to wina Scorpiusa. Ten postąpił, w moim odczuciu, bardzo uczciwie, przeprowadzając z Lily rozmowę i mówiąc jej, że chce, aby zostali przyjaciółmi. A pocałunek… Cóż, wyglądało to tak, jakby oboje chcieli tego w równym stopniu. Dlatego też nie rozumiem późniejszego focha, jakiego puściła Lily; kompletnie nie rozumiem, o co jej w tej chwili chodzi. Chociaż… z jednej strony rozumiem, bo na jej miejscu także byłabym bardzo zawiedziona i czułabym się okropnie, ale Scorpius nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Był w stosunku do niej fair, a w tym „prawie pocałunku” ona uczestniczyła tak samo, jak i on. Myślę, że w tym wypadku rada Sophie jest bardzo odpowiednia (chociaż znowu — jeszcze przed chwilą Sophie sama chciała Scorpiusowi „urwać jaja. Jak widać szybko jej się humory zmieniają ;-)) i Lily powinna wziąć ją sobie do serca.
    Bardzo fajna lekcja zielarstwa (świetnie, że pojawił się Neville!), a Leon River wydaje się bardzo ciekawą i niebanalną postacią. Mam nadzieję, że jeszcze w opowiadaniu wystąpi :-)

    A co do notki pod rozdziałem — mnie się rozdział podobał. Uwielbiam opowiadania, w których akcja rozwija się stopniowo, a fabuła nie pędzi szaleńczo. Takie „nudne” rozdziały są potrzebne i, paradoksalnie, w zestawieniu z całością nie są takie nudne. Przynajmniej dla mnie ;-)

    Pozdrawiam serdecznie,
    Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zwrot w ich znajomości taki właśnie miał być. Nie mam zamiaru robić z tego opowiadania jedynie romansidła, ale takie wątki (przynajmniej moim zdaniem) powinny się pojawić.
      Nie chodziło o zemstę w jego wypadku na całej grupie Ślizgonów tylko dokładnie o Scorpiusa. Chciał wyżyć swoją złość na nim gdy dowiedział się o ich znajomości. Harry to dobry człowiek, ale czasem opieka nad rodziną jest dla niego tak ważna, że nawet boi się, że syn dawnego wroga zrobić coś jego córce. Taki syndrom ojcowski.
      No to miał być też pewien zwrot. Chciałam pokazać zakłopotanie Sophie, która chce wspierać swoją przyjaciółkę jak tylko może, ale gdy patrzy na pełną nienawiść Lily, która już jej zdaniem przegięła. Scor wyciągnął rękę, nie chciał by tak było i to rozczuliło Sof. Chciała pomóc obojgu, bo widzi co się dzieje. Lily ta sytuacja strasznie zmieniła. Ona wie, że coś czuje do Scorpiusa, ale jednak gdy widzi ile przeszkód w tym wszystkim jest to broni się od tego jak od ognia. Jednym słowem, delikatnie oszalała, bo jej mętlik w głowie pokazuje jej tylko to, że Scor jest zły.
      Leon już dawno mi siedział w głowie, ale to się okaże :) Jak sobie po zakończeniu seri Harry'ego to wyobraziłam Neville jako nauczyciela i automatycznie pokochałam ten przedmiot. Pewnie nie raz jeszcze się pojawi i on i River;)

      PS. Co do początku. Rozumiem i wiem, że teraz jest ciężko, sama zaczęłam właśnie studia. Czuje jakbym zaniedbywała wszystko jeśli chodzi o bloga. Nie przejmuj się, ważne, że w ogóle znalazłaś czas.

      Pozdrawiam !

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! :D Właśnie skończyłam czytać wszystkie rozdziały i przyznam, że historia o Lily Potter bardzo mi się spodobała! ;) Może nie do końca jestem zachwycona humorkami Lilki i szkoda mi Scorpiusa, ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży, a postać Leona bardzo mi się spodobała.. ;>

    Pozdrawiam cieplutko! :*
    Ps. Kiedy będzie nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za miłe słowa, na pewno w najbliższym czasie pojawi się coś nowego. Nie mam zamiaru zostawiać opowiadania całkowicie opuszczonego. Po prostu czasem są ważniejsze rzeczy. Zaczęłam już kontynuację, ale jednak muszę popracować nad tym.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Przeczytałam już wszystkie rozdziały i stwierdzam, że jestem zachwycona. Czekam na kolejny rozdział
    Zapraszam do mnie
    http://jasminewinterswhogwarcie.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że niedługo coś opublikuję.
      Na pewno zobaczę co u ciebie.
      Pozdrawiam!

      Usuń