wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział IV


               Lochy zazwyczaj są kojarzone z czymś strasznym, przetrzymywaniem ludzi bądź więźniów. Jeden z domów Hogwartu właśnie tam jest ulokowany. Z reguły zimne i ponure, tego ranka nie do wytrzymania. Temperatura podskoczyła zdecydowanie wyżej niż zazwyczaj. Srebro i zgniła zieleń pomieszczenia nie była już taka przytłumiona. Postacie w łóżkach przekręcały się na drugi bok, by jeszcze móc zasnąć. Ta noc był dla nich wyjątkowo męcząca, z powodu upału. Jednak znalazła się jedna osoba, która od dłuższego czasu nie mogła spać.
               Albus siedział na łóżku i przyglądał się Mapie Huncwotów. Jego koledzy nie wiedzieli o tym, że on ją posiada. Ukrywał to, ale nie tylko z powodu, że im nie ufał. Po prostu nie zawsze ją może mieć. James i Lily są współwłaścicielami i wymieniają się nią, zależy od tego, kto z nich w danym momencie jej potrzebuje. Jest to pamiątka po dziadku, ojciec opowiadał mu, że on razem ze swoimi przyjaciółmi stworzyli taką Mapę. Jest bardzo przydatną rzeczą, dzięki temu zna wiele tajnych przejść w Hogwarcie, o których – jak zakładał – wie tylko jego rodzeństwo.


               Na Mapie ujrzał swojego ojca drepczącego po nowym gabinecie, Minerwę, która właśnie wyszła ze swojego gabinetu. Nawet Slaghorn nie spał już, widać było, że zmierza ku Wielkiej Sali. Stwierdził, że powinien już ją schować by nikt go nie przyłapał
               - Koniec Psot – szepnął stukając różdżką w pergamin.
               - Czemu nie śpisz? – rozbrzmiał zachrypnięty głos Malfoy’a.
               Młody Potter odetchną cicho, akurat zdążył schować Mapę do kufra i odwrócił się do przyjaciela.
               - Ja nie jestem w stanie sprać w takim upale – powiedział do Blondyna.
               - Dobrze – rozejrzał się dookoła – I tak sam siedzisz? – kontynuował podnosząc się powoli z łóżka.
               - Spostrzegawczy jesteś – docenił sarkastycznie Albus.
               Scorpius zmrużył tylko oczy, by pokazać, że ma prawo zadawać głupie pytania o tak wczesnej porze. Po chwili wstał z łóżka i poszedł do łazienki.
               Nie minęło piętnaście minut i wszyscy już byli na nogach. Przygotowali się do zajęć na dzisiejszy dzień. Na początku czekało ich Zielarstwo z Puchonami, a następnie Eliksiry z Gryfonami. Dzień zapowiadał się ciekawie. Zeszli do Pokoju wspólnego Slytherinu. Na dole nie było zbyt wiele osób, ale wystarczająco by już chcieć uciekać.
               Na Kanapie siedziały trzy dziewczyny, znane jako Słodkie Idiotki. Najbardziej wybitną z Idiotek była Kendall. Piękna dziewczyna o brązowych włosach i oczach, ma w sobie coś z Azjatki, ale mimo to przyciągała wzrok płci przeciwnej. Przywódczyni swoich dwóch blondynek – Sally i Roxanne. W porównaniu do nich brunetka jest bardzo inteligentna, zrobiła sobie dwie lalki Barbie, które robią za nią wszystko (prócz lekcji, bo tego same też nie umieją ogarnąć), chodzą za nią krok w krok i robią co tylko sobie szanowna królewna zażyczy. W szkole były podziwiane i uwielbiane, nie wiele dziewczyn było w stanie sprzeciwić się, której z nich.
               Chłopaki zeszli bardzo powoli, chociaż wiedzieli, że to starcie i tak musiało nadejść. Jako jedyny cieszył się Lorenzo, bo Kendall była jego przyjaciółką i naprawdę dobrze się dogadywali. Czasem zastanawiali się, czemu tak naprawdę przyjaźnią się z nim, ale potem dociera do nich, że jednak brunet jest w porządku, jeśli wokół nie ma kobiet.
               - Kendall! – wykrzyknął Lor do dziewczyny.
               Scorpius i Albus spuścili tylko wzrok i z poirytowaniem zaczęli w duchu przeklinać przyjaciela, który jeszcze bardziej napuścił na nich zgraje Idiotek.
               - Lor, Kochany – Brunetka z gracją wstała i przywitała się z przyjacielem. Spojrzała, że za nim są też chłopaki – A kogo my tu mamy, dwóch największych przystojniaków!
               Potter i Malfoy podarowali jej jak najbardziej tylko mogli szczery uśmiech i przywitali się z nią, nic przy tym nie mówiąc.
               - No Scor – spojrzała na chłopaka z uśmiechem, który sugerował, że powinien jak najszybciej uciekać – Stęskniłeś się za mną? – zarzuciła mu rękę na szyje.
               - Taaa… - przedłużył powoli zdejmując jej rękę – Słuchaj, bo my idziemy na śniadanie, nie chłopaki?
               Albus jak marionetka kiwał głową tak energicznie, że wyglądało jakby miała zaraz mu odpaść. Razem ze Scorpius’em już byli przy wyjściu, kiedy Lorenzo wypalił.
               - Chodźcie z nami, przecież i tak zaraz będzie śniadanie – stwierdził uradowany.
               Dostał dawkę wściekłego spojrzenia od kolegów, lecz w ogóle nie chciał na to zwrócić uwagi.
               Cała szóstka zebrała się i poszła do Wielkiej Sali. Kendall jak co rok próbowała zainteresować sobą Scorpiusa. Chodziła przy nim cały czas i coś gadała podekscytowana. Nie chciała odpuścić mimo, że już nawet czasem blondyn dawał jej takie odpychające znaki, że każda inna dziewczyna by zrezygnowała, lecz nie ona. Widział, że jej nie zależy na nim tylko na rozgłosie, że jest z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole, i tak robiła swoją osobą zamieszanie w głowach płci przeciwnej, ale potrzebowała więcej.
               Sala była w połowie wypełniona uczniami, którzy niecierpliwie wyczekiwali na posiłek. Paczka Ślizgonów wraz ze Słodkimi Idiotkami usiedli przy odpowiednim stole. Wzrok Blondyna zmierzył stół Gryfonów, w poszukiwaniu Rudowłosej dziewczyny, ich oczy się spotkały. Nagle się ocucił „Czemu ja to w ogóle robię” – pomyślał zaskoczony swoim zachowaniem i szybko odwrócił się w swoją stronę.


               Lily siedziała razem ze swoimi koleżankami przy stole Gryffindoru i marzyła o jedzeniu, bo głód wyżerał jej brzuch. Siedziała w takim miejscu, że miała widok na każdy stół, więc zaczęła się rozglądać. Niedaleko przy stole Krukonów zauważyła swojego przyjaciela Lysandra – syna Luny Lovegood, a obok niego stał jego brat bliźniak Lorcan, który należał do Hufflepuffu. Niby to dziwne, że należą do dwóch innych domów, lecz te dwie osoby, które z pozoru identyczne są zupełnie do siebie nie podobne. Lorcan jest typowym sportowcem, który kocha Quddich i jakby mógł to by właśnie temu poświęcił całe swoje życie, jednak Lysander jest bardziej podobny do Luny. Spokojny, szczery, milutki i uwielbia dziwne stworzenia magiczne. Nie da się go po prostu nie lubić. Mimo wszystko Lily uwielbiała obu, sama interesowała się i należała do drużyny Quddicha w swoim domu, a także lubiła opowiadania o potworach, które grasują na całym świecie, a tylko czarodzieje o nich wiedzą.
               Po drugiej stronie zauważyła swojego brata Albusa, który siedział z dwójką przyjaciół i obok nich był cudownych klan Idiotek. Ruda wiedziała o tym jak te trzy przyjaciółki nie dają spokoju chłopakom. Przewróciła oczami na to i za chwilę zobaczyła, że Scorpius odwrócił się w jej stronę, ich spojrzenia się spotkały, chciała mu posłać jedną ze swoich złośliwych min, ale nie zdążyła, bo ten zmienił pozycje jak oparzony. Lily to lekko zaskoczyło, ale stwierdziła, że nie ma czym się przejmować. Zwróciła się w stronę przyjaciółki i właśnie powiało się jedzenie. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie i zaczęła nakładać sobie owsiankę tak, że prawie się wylewała.
               Po obfitym śniadaniu czwarty rok Gryffindoru i Hufflepuffu udał się do Sali, gdzie za chwile miały zacząć się Eliksiry. Profesor Slaghorn jak zwykle się spóźniał i musieli na niego czekać.
               Lekcja była bardzo spokojna i nudna. Lily nie była najlepsza z tego przedmiotu, mimo to nie umniejszało to jej szans by Profesor ją zaprosił na spotkania Klubu Ślimaka. Wiedziała, że chłopaki na pewno się na tym nie pojawią, nie cierpieli Eliksirów, więc ona stwierdziła, że zrobi mu tą przyjemność by jako jedyna z rodu Potterów należeć tam. Ojciec opowiadał jej o tym, że tak może się stać i prosił by nie była jak bracia, dała temu szanse. Zgodziła się. Rozbrzmiał dzwonek, oznaczający koniec zajęć.
               - Lily ! – zawołał Slaghorn
               - Tak Profesorze – zapytała, ale wiedziała dokładnie o co chodzi.
               - Mam nadzieję, że w tym rok także będzie mógł się ciebie spodziewać na spotkaniach Klubu.
               - Oczywiście. – przytaknęła
               - W czwartek jest pierwsze spotkanie w tym rok, o godzinie osiemnastej.
               - Dobrze, na pewno przyjdę. – uśmiechnęła się do nauczyciela ciepło.
               - Cieszę się – widać było, że naprawdę się cieszył – Zmykaj! – pogonił uczennice.
               Lily wyszła z Sali i zobaczyła, że koleżanki na nią czekają, więc pospiesznie podeszła do nich.
               - To co zawsze? – zaczęła Sophie.
               - A czego innego się spodziewałaś? – odparła ruda
               - No to ruszamy na Obronę Przed Czarną Magią – powiedziała Vicky, a bardziej skierowała to do Lily.
               Dziewczyny zgodnie ruszyły schodami na górę by trafić do Sali, gdzie mają się odbyć zajęcia. Panna Potter była lekko przerażona. Dopiero teraz dotarło do niej, że za chwilę jej ojciec będzie prowadził jeden z jej ulubionych przedmiotów. Poczuła przeszywającą gęsią skórkę i zwolniła nieco tępo. Koleżanki na szczęście tego nie zauważyły.
               Gdy dotarły na miejsce drzwi się otworzyły. W Sali było bardzo dużo przestrzeni. Ławki przesunięte do ścian Sali i na końcu klasy, gdzie zazwyczaj powinno być biurko nauczyciela, stał wielki kufer.
               - Witam wszystkich, jestem Harry Potter i będę was uczył Obrony Przed Czarną Magią – rozbrzmiał głos z kąta Sali. Bardzo stanowczy i pewny.
               Lily była zaskoczona, nigdy nie widziała by jej ojciec zachowywał się tak profesjonalnie. Uśmiechnęła się delikatnie i z resztą stanęła na początku pomieszczenia.
               - Nie mam zamiaru was męczyć zadaniami domowymi, ani stosem książek, tutaj będzie jedynie praktyka. Każdy z was na pewno zna jakieś zaklęcia obronne. Dzisiaj jednak skupimy się na jednym, a mianowicie Expelliarmus.
               Uczniowie sprawiali wrażenie bardzo podekscytowanych. Na początek była nauka rzucania zaklęcia, a potem każdy miał swojego partnera i trenował na nim. Nie wielu osobą się udało rozbroić swojego przeciwnika. Jedną z nich była także Lily, która widocznie była z siebie dumna, że mimo iż to jej ojciec, to dalej sobie daje radę tak jak wcześniej.
               Lekcja skończyła się, każdy był zmęczony i uśmiechnięty. Ruda podeszła do swojego ojca.
               - Co myślisz? – zaczął nagle Harry – Jak mi poszło?
               - Świetnie! – stwierdziła z uśmiechem – Bardzo profesjonalnie Panie Profesorze.
               Harry uśmiechnął się do córki, widocznie zadowolony, że dał sobie radę z tym wyzwaniem.
               - Jestem z Ciebie dumny, nie wiedziałem, że jesteś taka dobra. – powiedział Potter
               - Dzięki tato – zarumieniła się delikatnie – Lecę, obiad zaraz będzie.
               Pokiwał tylko głową na znak, że rozumie i powinna iść.
               Lily uśmiechnęła się do siebie. Była tak przerażona, ale wyszło całkiem nieźle. Popędziła by dogonić swoje przyjaciółki.
Kolejne, bardzo dużo opisów i pierwsza lekcja Pana Pottera. Coraz bardziej się rozkręcam.

9 komentarzy:

  1. Super rozdział! Miło czytać o dzieciach ulubionych bohaterów, jednak z drugiej strony czuje się wielką pustkę, że to już nie oni. Harry jest świetnym nauczycielem i ojcem. Czekam na więcej Lily i Scorpiusa :)

    www.the-evil-daughter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tym rozdziale ich powinęłam, ale w następnym będzie więcej. Mimo nowego pokolenia, nie chciałam aż tak rezygnować z głównych bohaterów książki, Harry pasuje mi tu idealnie.
      Dziękuje bardzo, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Prosiłaś mnie, żebym informowała Cie o nowych rozdziałach. Chciałabym wiedzieć w jakiej formie, no i poinformować Cie o tym, że nie zauważyłaś jeszcze jednego, najnowszego rozdziału.

    A co do historii, to podoba mi się. Nie mogę powiedzieć więcej, bo zachwyt byłby udawany. Kieydś miałam ogromną faze na Nowe Pokolenie. Prawdopodobnie gdybym wtedy zaczęła czytać Twojego bloga, to byłabym zachwycona.
    Ale nie zaczny to, że jest źle, bo nie jest. Podoba mi się Twoja twórczość. Fajny pomysł z Harrym nauczającym w Hogwarcie. :)

    Miłego życia życzę!
    red-flour.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za szczerą opinie, to wiele dla mnie znaczy. Chciałabym stworzyć coś swojego, wiem, że nie jestem najlepsza w pisaniu i nie wychodzi mi znakomicie, ale jednak coś idzie.

      Na resztę odpowiem na Twoim blogu, po przeczytaniu nowego rozdziału :*

      Usuń
  3. Cóż... nie czytałam jeszcze, ale mam zamiar nadrobić. W roku szkolnym, na nudnych lekcjach będę miała dużo czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nudne lekcje idealne :D
      Mam nadzieje, że się spodoba.

      Usuń
  4. Na razie jestem przy drugim rozdziale (nudne lekcje okazały się nie być wcale aż tak nudne ;)) Skomentuję, jak przeczytam do czwartego i mam nadzieję, że się nie obrazisz, jak zaproszę cię teraz na 1 rozdział na mojego bloga:
    http://hp-i-zaginiony-smierciozerca.blogspot.com/2015/09/rozdzia-pierwszy.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu, każdy ma swoje tempo i wiem, że prócz tego masz jeszcze wiele do zrobienia. Jesli ja nie mam szkoły, to nie znaczy, że inni nie mają :)
      Powodzenia i dziękuje, że w ogóle :)
      Lecę czytać u Ciebie!

      Usuń
  5. Spam pozostawiamy w innym miejscu, proszę nie zaśmiecać rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń