niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział I


               Promienie słoneczne przedarły się przez szczelinę pomiędzy roletami. W błękitnej pościeli przewijało się drobne ciało. Rudowłosa dziewczyna, nie zbyt wysoka, o aksamitnej skórze leżała zaplątana w materiał. Pochłonięta snem przekręcała się na drugą stronę. Jednak coś wybiło ją z tych cudownych myśli. Na dole rozlegały się zduszone odgłosy matki, która przygotowała śniadanie oraz ojca natarczywie porządkującego swoje zwoje pergaminu. Uchyliła powoli powieki i spojrzała na szafkę nocną nieopodal łóżka, stojący tam zegarek wybijał 8. Dziewczynka usiadła na łóżku rozciągając się przy tym.
               Właśnie dzisiaj nadszedł wyjątkowy dzień. Wraca do szkoły. W jej głowię zaczęło się wszystko układać. Dokładnie tak, to już za kilka godzin będzie stała na peronie dziewięć i trzy czwarte, kolejny raz. Czwarty rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Rudowłosa przeczesała jedną ręką swoje niesforne włosy i podniosła się by wybrać ze swojej szafy ubrania.

               Po upływie zaledwie pięciu minut usłyszała, że ktoś zbiega na dół po schodach. Rozpoznała, że musi być to jej brat Al. Chłopak już od tygodnia gada tylko o tym, że w końcu wróci do szkoły. Był już na szóstym roku. Albus jest bardzo pogodną i miłą osobą. Jako jedyny dostał się do Slytherinu, lecz to kompletnie nie zmieniło jego kontaktu z siostrą. Zawsze się bardzo dobrze dogadywali, można było nazwać, że są wręcz przyjaźnili. Mimo domu, do którego trafił młody Potter jest bardzo pomocną i lojalną osobą. Nigdy nie miał problemów z kontaktami między Krukonami bądź Puchonami. Gryffindor był za to w pewnym procencie przesiąknięty jego rodziną, więc z nimi tym bardziej nie miał problemów.
               - Al, mógłbyś tak nie hałasować? - wycedził James zaspanym głosem.
               Lily, gdy usłyszała brata lekko się uśmiechnęła. Najstarszy brat był już na siódmym roku, więc wiązało się to z używaniem magii kiedy chce. James sobie nie oszczędzał, robił wszystko by tylko móc pochwalić jak dobrym czarodziejem jest. Domyśliła się, że chłopak nie mógł się pofatygować po schodach, więc deportował się do salonu. Tę umiejętność nabył ostatnio, zdał pomyślnie egzamin. Matka była z niego jak najbardziej dumna. Jednak on nie oczekiwał tego, zależało mu na uznaniu ojca, lecz on wciąż uważał go za dziecko. Co mu się dziwić, jeśli James właśnie taki był. Rodzice dostawali co rok ze szkoły mnóstwo skarg na temat jego wybryków.
               Lily uszykowana, wyszła z pokoju i popędziła po schodach niczym kangur. Rozejrzała się po salonie. Ojciec wciąż zaciekle walczył z pergaminami przy stole. Mama szperała po szafkach i przy okazji próbowała przemówić Jamesowi, że powinien być już gotowy do śniadania, bo wujostwo zaraz będzie. Chłopak tylko, z lekkim grymasem na twarzy, ponownie się deportował. Al jednak siedząc przy stole i wyczekując na śniadanie, przeglądał swoją nową książkę, a raczej biografię emerytowanego zawodnika Quiddicha. Jeszcze niedawno Lily by to interesowało, lecz przy kolejnej, podobnej, zrezygnowała.
               - Wszystko gotowe, proszę do stołu - powiedziała Ginny rozkładając ostatnią tackę z serami.
               Domownicy usiedli wygodnie i zaczęli pochłaniać jedzenie. Mimo podekscytowania i radości, widać było, że z wielką ochotą dosiedli się do śniadania. 
               Nie minęło dziesięć minut i rozległ się dzwonek do drzwi. Harry zdziwiony tym sygnałem, poderwał się z miejsca i otworzył. W progu stała rodzina Weasley'ów. Z uśmiechem na twarzy powitali gospodarza i weszli do środa.
               - Byłem przekonany, że się deportujecie, albo przejdziecie kominkiem, albo... - zaczął od razu Harry, wciąż zaskoczony widząc Rona i Hermionę w progu.
               - Cóż, no widzisz Harry - spojrzał na niego Ron - Hermiona uparła się na mugolski transport, więc zamówiliśmy taksówkę, dobrze mówię?
               - Tak mój drogi - odpowiedziała Hermiona.
               Rose i Hugo bez zastanowienia dołączyli się do śniadania. Od zawsze wszyscy traktowali siebie jak rodzinę, tak też pozostało, lecz bardziej oficjalnie. 
               Po godzinie ożywionej rozmowy i obfitego śniadanie, przygotowanego przez Ginny, cała rodzina zebrała się przed dom wyczekując transportu. Za każdym razem właśnie tak Potterowie przemieszczali się na dworzec. Chcieli zachować chodź małe pozory normalności. 
               Gdy wszystko poszło zgodnie z planem. No może nie całkiem, ponieważ Ron, który nie do końca wie jak się poprawnie zachowywać w obecności mugola, zaczął rozprawiać do Harry'ego o sprawach w Ministerstwie Magii. W tym wypadku jakakolwiek hamująca reakcja, przysparzała jeszcze więcej problemów, bo gdy Hermiona zwróciła swojemu mężowi uwagę, ten jeszcze donośniej oznajmiał jej o wszystkim. Po wyjściu z samochodu niestety Harry musiał wyczyścić lekko pamięć kierowcy, ale tak to cała podróż przeszła gładko. 
               Znaleźli się przy barierze, która przecinała peron numer dziewięć i dziesięć. Na samym początku przeszli Al z Jamesem, potem Rose, Hugo i Lily, a na sam koniec rodzice. Dzieci szybko rozeszły się po peronie. Przy tak dużej fali dymu z pociągu, po chwili kompletnie nie było ich widać. 
               James zobaczył Chris'a i szybko do niego podszedł, mimo to, że widzieli się poprzedniego dnia, nie przysporzyło im żadnego problemu by mieć mnóstwo tematów. Nieopodal nich Albus witał się z Scorem i Lorenzo, którzy pospieszali go, bo chcieli zająć ich ulubiony przedział. Lily jednak nie mogła znaleźć swojej współlokatorki, jednak po chwili pojawiła się Elizabeth - współlokatorka Lily i Sophie w dormitorium - i oznajmiła, że Sophie poszła zająć im przedział. Uśmiechnęła się do niej promiennie i popędziła by wesprzeć koleżankę.
               Rodzice stanęli przy pociągu czekając, aż ich dzieci w końcu odłożą swoje rzeczy i przyjdą się pożegnać. Jako pierwszy przeszedł Al, który przytulił się do mamy, a z ojcem wymienił porozumiewawcze spojrzenia.
               - Uważaj na siebie! Dbaj o siostrę! - wykrzyknęła Ginny, gdy chłopak zaczął odchodzić.
               Machnął tylko potwierdzająco ręką i wsiadł do pociągu. Po chwili przyleciała Lily razem ze swoimi przyjaciółkami. Uścisnęła pospiesznie mamę, a po chwili tatę i odeszła zadowolona do expressu.
               - Myślę, że James już nie przyjdzie - spojrzał z rozbawieniem Harry na swoją żonę - Ale czego tu się po nim spodziewać?
               Ginny spojrzała tylko na niego wymownie i rozbrzmiał dźwięk oznaczający, że pociąg właśnie odjeżdża. Zaczęły się zamykać drzwi wejściowe. Pojazd ruszył.
               Wszystkie dzieci wychylały się z okien i machały swoim rodzicom. Harry zauważył Jamesa, który wychylił się delikatnie i posłał ojcu uśmiech. Ten odwzajemnił go i pomachał jeszcze. 


               Gdy dziewczyny wróciły do swojego przedziału zaczęły się ożywione rozmowy na temat wakacji. 
               - Przez cały sierpień byłam w Hiszpanii, jak tam jest przepięknie... - rozpoczęła Sophie z podnieceniem - ...nawet sobie nie wyobrażacie. Cudowne widoki, mieliśmy hotel nad samym morzem, ale się opaliłam, zobacz Lil, jeszcze widać. A jacy chłopcy byli! Marzenie... - kontynuowała przyjaciółka
               Rudowłosa uwielbiała Sophie, lecz gdy zaczynała się czymś ekscytować, to trudno było już ją zatrzymać. Lily nie do końca miała ochotę na słuchanie o wakacjach, bo sama swoje spędziła w Norze u dziadków. Nie miałam nic przeciwko, lecz czasem dla odmiany mogłaby pojechać gdzieś za granicę. Sof na moment zamilkła, Ruda uznała, że to idealny moment by wyjść. Miała ochotę porozmawiać z Albusem. 
               - Gdzie idziesz? - spytała Lizzy, gdy Lily zaczęła się podnosić.
               - Do Al'a. - nie kłamała, ale tak na prawdę po prostu chciała się wyrwać - Wrócę za chwilę.
    Dziewczyna wyszła z przedziału i zaczęła iść w stronę wagonu Ślizgonów. Nie przepadała za tymi śledzącymi ją oczami, gdy tędy przechodziła, ale chyba powoli się przyzwyczajali do tego, że Gryffonka ma brata w Slytherinie... chyba. Przemknęła jak tylko mogła najszybciej i znalazła przedział gdzie zawsze siedział Albus. Weszła do środka, lecz jej brata nie było, tylko Scorpius i Lorenzo, jego przyjaciele.
               - Wiecie może gdzie mój brat? - spytała pospiesznie.
               - Może wiemy - odezwał się brunet. Lorenzo był bardzo przystojny, wszystkie dziewczyny na jego widok wprost szalały. Był wciąż oblegany, lecz Lily to kompletnie nie ruszało. Przewróciła oczami.
               - Dobra, nie przeszkadzam... przekażcie mu, że go szukam - już miała odejść, a tu nagle.
               - Przecież możesz na niego zaczekać, ja nie gryzę - spojrzał z szyderczym uśmiechem Lor.
               Lily uniosła lekko brew i zerknęła na Scora, tym była zaskoczona. Od momentu jak weszła nie usłyszała uszczypliwej obelgi, ani nawet jednego słowa. Spojrzała szybko na blondyna.
               - A ty co? Zapomniałeś, że to ja? Gdzie twoje żarciki, dwa miesiące mnie nie widziałeś. Stęskniłam się za tym. - uśmiechnęła się do niego znacząco, stojąc oparta o drzwi dzielące ich przedział. 
                 Młody Malfoy spojrzał na nią z uśmiechem. Chłopak mimo takiej rodziny, nie był jak typowy Ślizgon, jednak uwielbiał dokuczać małej Lily. Uwielbiał jak się denerwuje, droczy z nim. Właśnie próbowała go sprowokować, lecz on nie dał się jej tak łatwo.
               - Stęskniłaś się za mną? No niesamowita nowina Ruda... Czyżbyś miała za dużo pozwalane na wakacjach? - wypowiedział to zmieniając lekko pozycję. 
               Lily tylko pokręciła głową z politowaniem. Z lewej strony za chwilę pojawił się Albus dziwnie radosny.
               - Hej Lil, co tam słuchać? - spojrzał na nią, a za chwilę na chłopaków - Ej, proszę mi nie podrywać mojej młodszej siostry.
               - O to się nie martw Al - odpowiedział od razu blondyn.
               - Za to ja nic nie obiecuje - Lorenzo posłał swój firmowy uśmiech rudowłosej. Ona tylko lekko się skrzywiła na ten gest i spojrzała na brata.
               - Już nic, pogadamy jak dojedziemy - odpowiedziała odwracając się na pięcie i wracając powoli do swojego przedziału.
               Albus usiadł do swoich kolegów.
               - Wyładniała ta twoja siostra... - powiedział ciszej. Albus tylko spojrzał na kolegę z politowaniem i nic się wiecej na ten temat nie odezwał. Jednak Scorpius pomyślał dokładnie to samo co Lorenzo, lecz do tego nie miał się zamiaru przyznać.
    Pierwszy rozdział już za nami. Może nie jest bardzo ciekawy, ale to dopiero początek. Mam nadzieję, że mogę się spodziewać konsekwentnej krytyki i usłyszeć jak mi idzie.
    Następny rozdział : 4-6 sierpnia

2 komentarze:

  1. Ciekawie. Czyżby najmłodszy Malfoy zauroczył się w Potterównie? A to ci dopiero, to byłoby ciekawe! Podoba mi się, że nie odbiegasz zanadto od kanonu, wszystko toczy się tak, jak każdy z nas mógłby sobie wyobrazić. Aczkolwiek Ty to opisujesz na piątkę! :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło to słyszeć. Zapraszam do czytania reszty.
      Pozdrawiam!

      Usuń