piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział III


               - James !
               Chłopak odwrócił się na ten głos i ujrzał uroczą brunetkę, która uśmiechała się do niego przyjaźnie. Młody Potter zdenerwowany spotkaniem z ojcem, szedł przed siebie pochłonięty złością i nawet nie zauważył po drodze, że minął swoją przyjaciółkę Camille. Jest ona młodsza od niego o rok i tak samo jak on, została przydzielona do Gryffindoru.
               - Cami ! – podszedł do dziewczyny i uraczył ją pięknym uściskiem – Widzę, że się za mną stęskniłaś
               - Jak zwykle, taki dowcipny – spojrzała z politowaniem, ale za chwilę uraczyła go wielkim uśmiechem i rzuciła mu się na szyję – Ale tym razem masz rację.
               James wyszczerzył swoje równe ząbki do niego i za chwilę odwrócił się, bo usłyszał jakiś hałas. Na końcu korytarza stał Stiv i Chris, było widać, że właśnie coś zmalowali.
               - Chyba powinieneś się na nich obrazić – powiedziała brunetka, a on spojrzał niezrozumiale na nią – No odwalają bez Ciebie… Ja bym im nie darowała – dokończyła z uśmiechem.


               Do bruneta dopiero dotarł przekaz dziewczyny i spojrzał na chłopaków. Ma rację! Co to ma być – pomyślał – Dlaczego oni robią psikusy beze mnie. Bez pożegnania odszedł i kroczył ku końcowi korytarza. Widział tam jak jego przyjaciele śmieją się i oglądają swoje arcydzieło. Gdy James dotarł na miejsce zobaczył jak jeden z pierwszoroczniaków zatacza koła, bo wyrósł mu koci ogon i z tego co zrozumiał brunet – próbuje go złapać?
               - Co to ma znaczyć? – oburzył się James
               - Ale jak to? – spojrzał na niego z zaskoczeniem Stiven
               James zmrużył oczy tak, że prawie powstały z nich szparki i spojrzał na Christiana, który tak samo jak drugi kolega nie rozumiał jego zachowania.
               - Od kiedy to żarty robicie beze mnie?
               Chłopaki spojrzeli po sobie i zaczęli się głośno śmiać. Widać było, że nie mogli tego pohamować.
               - Nie przesadzaj Potter – zaczął Stiv
               - My tylko próbujemy nowe gadżety twojego wujka Fred’a. Jakbyś nie pamiętał, podczas wakacji, prosił o to by przetestować na młodych i dać znać czy działania są takie jakie przewidział producent. – wyjaśnił Coldman
               - To dopiero pierwsze, mamy jeszcze trochę w zanadrzu – puścił do niego oczko Kingston.
               James spojrzał na nich z lekko poirytowaną miną, ale stwierdził, że nie ma co się przejmować, to dopiero pierwszy dzień tego roku, jeszcze zdąży ludziom zrobić piekło.

               W ten piękny, pierwszy dzień w szkole, wszyscy byli spokojni i zadowoleni z powrotu do szkoły. Wiele osób zabrało się już za przygotowywanie do zajęć na następny dzień. Inni zaś chcieli przedłużyć sobie wakacje jeszcze o jeden dzień i odpoczywali sobie w Dormitorium lub na błoniach. Lily skorzystała z drugiej opcji. Razem z Sophie oparte o drzewo siedziały i rozmawiały na różne tematy. Po tym czasie brunetka już się uspokoiła i nie opowiadała o wakacjach, teraz mogła się wygadać ruda. Lily jednak przykuł wzrok pewnego blondwłosego pana, który stał oparty o pobliskie drzewo razem ze swoimi przyjaciółmi. Jednym z nich jest właściwie jej brat.
               Lil odwzajemniła spojrzenie i obdarzyła Scorpiusa szyderczym uśmiechem, a on zaśmiał się na ten gest. Jednak po chwili Panna Potter postanowiła, że podejdzie do chłopaków. Zgarnęła Sof z ziemi i ruszyła w stronę paczki Ślizgonów.
               - A kto to nas uraczył swoją obecnością? – zaczął kąśliwie Lorenzo.
               Lily spojrzała na niego, ale nie miała zamiaru odpowiadać. Zwróciła się po chwili do brata.
               - Al, widziałeś Jamesa? Wiesz czy wszystko z nim ok?
               - Nie, ale na pewno sobie poradzi – machnął na to ręką Albus
               - Byś się może zainteresował bratem, bo on znosi tę sytuację najgorzej! – spojrzała na brata już lekko poirytowana.
               - Daj spokój Ruda, twój starszy braciszek już jest duży, nie matkuj mu tak – odezwał się znów Lor, uśmiechając się
               Tym razem Lily sobie nie oszczędziła.
               - Myślałam, że to blondyn jest tym chamem – wskazała na Scora, który o dziwo nawet nie pisnął słówkiem – Ale chyba jednak to Ty. Chociaż jednak wiesz… jesteście oboje siebie warci. Idealnie się dobraliście jako przyjaciele. Nie wiem jak z nimi wytrzymujesz Al.
               - Młodziutka, nie porównuj mnie do tego idioty – nagle zbuntował się Scorpius.
               Lily spojrzała na szarookiego i poczuła delikatne ciepło. Od zawsze wiedziała, że blondyn jest przystojny i nigdy tego się nie wypierała. Zazwyczaj nie potrafi kłamać, a nawet jak próbuje, to kiepsko jej to idzie. Tym razem poczuła coś jakby… zaczęła go lubić. Dziwne, ale w sumie Scor nigdy jej nic złego nie zrobił. Jasne, dokuczali sobie, ale to też jest często bardzo zabawne i w sumie wychodzi to jakby było ich rytuałem. Uśmiechnęła się do siebie na to, wciąż patrząc na Scorpiusa.
               - Masz racje, tutaj nie ma porównania. Zawsze będziesz tym gorszym – puściła do niego oczko i złapała pospiesznie Sophie, która ani słowem się nie odezwała, ale posłusznie ruszyła za przyjaciółką.
               - Czasem zastanawiam się… - zaczął Lor
               - Odwalisz się w końcu od mojej siostry? – burknął poirytowany Albus.
               Scorpius parsknął śmiechem, a Lorenzo tylko pokiwał głową zrezygnowany.
               Po kilku godzinach wszyscy zaczęli zbierać się do Wielkiej Sali na kolację. Tam mieli dostać plany swoich zajęć, począwszy od jutrzejszego dnia. Rudowłosa siedziała z Sof i resztą współlokatorek przy stole Gryffindoru.
               - No to jutro zaczynamy pięknie, dwie godziny eliksirów i później jest obrona przed czarną magią. – powiedziała Elizabeth
               - Ciekawi mnie jak teraz będzie to wyglądać – zaczęła Vicky
               - A co miałoby się zmienić? – powiedziała zdziwiona Lily
               Vicky spojrzała na koleżankę obok by upewnić się czy powiedziała coś dziwnego, lecz ta nie zareagowała, więc ponownie zwróciła się do Rudowłosej.
               - No przecież twój tata prowadzi zajęcia Obrony, nie przejmujesz się tym? – spojrzała.
               - Do tej pory nie miałam większych problemów z tym przedmiotem. Myślę, że czy będzie to prowadził mój ojciec, czy ktoś inny, nie powinno temu zaszkodzić.
               Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami.
               Uczta minęła bardzo szybko. Dziewczyny podniosły się by już ruszyć w stronę swojego dormitorium, ale Lily się nie podniosła.
               - Dojdę do was – powiedziała szybko czując na sobie ich wzrok, lecz nawet nie uniosła głowy z nad pergaminu.
               Odeszły od stołu zostawiając Rudowłosą samą. Na szczęście nie czuła się dziwnie, bo nie została jako jedyna w tym miejscu. Chciała nad tym wszystkim po prostu pomyśleć, bo wie, że w dormitorium są wokół niej dziewczyny. Spojrzała na plan lekcji jeszcze raz i za chwilę przymknęła oczy. Dlaczego tak naprawdę ją to spotyka? – pomyślała. Kocha swojego ojca i nie ma nic przeciwko jego pracy tutaj, ale nie uniknie tego, że on będzie oczekiwał by była najlepsza. Obawia się tej lekcji. Nigdy nie miała problemu z tym przedmiotem. Odziedziczyła to po ojcu, lecz on tego nie widział. Co będzie jeśli sobie nie poradzi?
               - Nad czym się tak zastanawiasz? Nie możesz rozczytać? Pomóc?
               Poczuła nad sobą delikatny zapach męskich perfum; był naprawdę niezły. Po chwili spojrzała w górę i ujrzała szare tęczówki. Wiedziała, że to kiepski moment na żarty.
               - Czego chcesz? – spuściła wzrok znów na dół.
               - Zamartwiłem się… siedzisz taka sama. Pomyślałem, że potrzebujesz wkurzającego towarzysza – wyszczerzył zęby i usiadł obok niej.
               - Nie mam ochoty na twoje docinki i sarkazm. Idź poszukaj swojego przyjaciela, on sobie z tobą pożartuje.
               Spojrzał na nią lekko niezrozumiale. Naprawdę miał dobre chęci. Chciał ją rozbawić, bo zobaczył, że jest smutna. Wbrew pozorom lubił tą Małą Rudą. No wiadomo, dokucza jej, ale widać, że oboje to lubią i ich to rozbawia.
               - Dobra, widać, że gorąca atmosfera, więc lepiej pójdę, bo jeszcze zioniesz ogniem. – uśmiechnął się na pożegnanie, lecz nie dostał nic w zamian.
               Lily nie spojrzała na Scorpiusa, ale uśmiechnęła się pod nosem. Rozbawiło ją co powiedział, ale nie chciała by to zobaczył. Jeszcze by to zmieniło ich stosunki, a tego na pewno nie chcą oboje.
Rozdział napisany, jakoś to leci powoli.

4 komentarze:

  1. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie! :)
    Lily i Scorpius? Czyżby zrodził się między nimi w przyszłości romans?
    No i Harry jako nauczyciel OPCM. Jestem ciekawa jak będą wyglądać jego lekcje i czy James się z tym pogodzi.
    Czekam na następne rozdziały!
    Życzę dużo veny i pozdrawiam.

    www.the-evil-daughter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam wprowadzić coś nowego, ale jednocześnie zostać mniej więcej przy kanonach książki, by za bardzo tego nie zaburzyć.
      Między Lily i Scorpiusem będzie się mnóstwo działo, wszystko się okaże dalej.
      Cieszę się, że ci się podoba. <3

      Usuń
  2. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Następny już we wtorek, praktycznie już gotowy.
      <3

      Usuń